W końcu doczołgałam się do finiszu. Malując ostatkiem sił, pokonując kilkukrotne rozlanie farby i setki nieudanych kresek, dopełzałam się i wróciłam.
Witajcie po długiej przerwie
Dla wielu z Was będzie to rozczarowanie, że nie ma starej Eli lub zaskoczenie, że to właśnie Eli. Nie często chwaliłam się swoją pasją, ale nie chciałam i po części nie mogłam. Właściwie tylko delikatnie ją przemycałam na swoim starym blogu Eli Milamalim. No właśnie, co z Eli Milamalim? Ten blog był moim przejściowym okresem, który miał mi dać potężną dawkę wiedzy o sytuacji na rynku i pomóc przetrwać najtrudniejszy okres w moim życiu, czyli narodziny trzeciego potomka. Naprawdę nie sądziłam, że blogowanie to taka zajebista sprawa dla psychiki – naprawdę wyżyłam się na nim. Wracając jednak do tematu, to o tym, że chcę stworzyć swój obraz życia zdecydowałam już wiele lat temu. Biorąc jednak pod uwagę okoliczności i możliwości, wiedziałam że będzie to trwało bardzo długo. Dzieci, sytuacja finansowa i inne trudne sytuacje życiowe, to zwykła codzienność, z którą każdy z nas się zmaga, dlatego zdawałam sobie sprawę, że będę malować go bardzo powoli. Nie powiem, miałam chwilę zwątpienia i doły wielkości krateru, ale wiedziałam również, że jestem pewna drogi którą chcę iść i nie odpuszczę. Lata nauki, lata praktyki i w końcu jestem tu dzisiaj z wami. Popełniłam wszystkie możliwe błędy, cofałam się z miliony razy, żeby dać milimetrowy krok w przód, ale udało się! No po prostu dałam radę!
Zawsze musi być jakiś cel, żeby odczuwało się chęć. – Wiesław Myśliwski
To koniec i nowy początek za jednym zamachem, bo teraz choć czeka mnie prawdziwa orka, to będzie to zajebiście przyjemny wysiłek. Ale chcę wam powiedzieć jedno: nieważne ile macie lat, nieważne jak trudną sytuację macie, nie ma bata, żeby wam się nie udało. Jaki jest na to przepis? Na pewno nie po trupach do celu, na siłę, bo muszę. Przecież trzeba normalnie żyć w między czasie nie? Mój przepis, to tona cierpliwości, hektolitry motywacji i składnik kluczowy – ludzie dookoła. Ale nie myślcie sobie, że ten składnik to tak za darmo w biedronce rozdają i wystarczy, że drogą selekcji wybierzecie najlepszy. Trzeba swoje w kolejce wystać, czyli ile dasz od siebie tyle dostaniesz! Ja daję bardzo dużo, to właściwie największa inwestycja w moim życiu – bycie dobrym człowiekiem. Bardzo często przeinwestowałam, ale te wszystkie błędy i zawistne duszyczki były dla mnie motywacją i sprawiły, że moja dupa jest twarda jak nigdy dotąd. Nie zawsze byłam i jestem uczciwa, dobra i z sercem do ludzi, ale od kilku lat to mój priorytet życiowy. Bez tego nie uda się wam poczuć czystej i prawdziwej satysfakcji.
No dobra, ale do rzeczy.
Z czym do ludzi?
Zajmuję się projektowaniem graficznym, a moją specjalizacją jest identyfikacja wizualna. Jestem również PR-owcem i Socjologiem mediów, a dzięki Elwirze z Agencji Creative Storm, zdobyte doświadczenie w tej dziedzinie, mogę dzisiaj wykorzystać przy profesjonalnym projektowaniu. Nie wiem czy wiecie, ale projektowanie graficzne, to nie tylko tworzenie pięknych grafik. To przede wszystkim projektowanie skutecznego przekazu. O gustach się nie dyskutuje, ale o skuteczności wywierania wpływu na odbiorce można dyskutować bez końca. To co znajdziecie na blogu nie zawsze będzie dla Was piękne, jeżeli jednak coś wzbudzi w was jakiekolwiek emocje, to znaczy, że złapałam was w swoje sidła. Czego zatem możecie się spodziewać na moim blogu?
Czyli po co w ogóle macie tu wchodzić?
Będzie tu bardzo dużo mnie. Nie sądzę, że będę tu odkrywać Amerykę, bo nie ukrywajmy, prawie wszystko już zostało napisane. Chcę jednak urządzić to miejsce po swojemu i wszystko robić po swojemu. Nie ważne czy to będzie piękne, odkrywcze, czy wyjątkowe, najważniejsze że będzie moje. Mam specyficzny sposób postrzegania świata i często wam się on nie spodoba, ale zawsze będziecie mogli wyprowadzić mnie z błędu lub kliknąć krzyżyk w prawym górnym rogu przeglądarki. Uwielbiam projektować i mądrować się na potęgę, dlatego będę robić jedno i drugie na przemian. Będę was katować wiedzą o budowaniu wizerunki i obrzucać stworzonymi projektami graficznymi. Moim głównym celem będzie dzielenie się wiedzą i pomoc początkującym grafikom oraz ślepo kroczącym świeżym przedsiębiorcom, blogerom i freelancerom, którzy chcą, ale nie wiedzą w jaką kreację ubrać swoją markę. Niektórzy nadal myślą, że awangarda typu obstrzępione majty i wygnieciona kiecka, to świetny sposób, żeby się wyróżnić, no jeśli to byłoby spójne i konsekwentne, to może…, ale zazwyczaj rządzi tym przepadek, dlatego absolutnie nie polecam. Czego jeszcze nie polecam? Uparte trzymanie się minimalizmu, który teraz jest na topie, a ja również go uwielbiam. Jest piękny, elegancki, ale nie dla wszystkich i trzeba z nim ostrożnie, zwłaszcza w identyfikacji wizualnej. Ale o tym też kiedyś napiszę, obiecuję.
Niebawem zaczną pojawiać się nowe wpisy, a zakładki w menu uzupełnią się w 100%. Będę publikować regularnie, ale zostawiam sobie również czas na pracę i czas potrzebny rodzinie, dlatego będę robić sobie regularne przerwy. Najważniejszą rzeczą jednak dla mnie jest dialog. Pamiętajcie dialog, to najcenniejsze źródło wiedzy, dlatego nie krępujcie się i piszcie do mnie, bo jestem tu przede wszystkim dla Was. Z przyjemnością wysłucham was i dowiem się, co wam sprawia najwięcej trudności w waszym biznesie i jakiej wiedzy wam potrzeba. To chyba tyle na początek – nowy początek. Do następnego!